Piątek, 30 marca, Refugio Tejos (5.830 m)

Dziś rozpoczynamy powrót. Carlos, Cocke i Zbyszek przeszli się do Laguna Polacco, by przenieść do Refugio Tejos resztę sprzętu nurkowego, a Patryk z Maćkiem rozpoczęli zwijanie obozu. Ojos żegna nas prawdziwie zimową aurą – gęstymi chmurami i coraz bielszymi stokami. W połowie drogi do Refugio Atacama Maciek zatrzymuje się, by pobrać próbki gruntu z form eolicznych, które na zdjęciach z okolic szczytu dostrzegli geomorfolodzy z Warszawy. Dostrzegł też kilka rozpadlin, a w niektórych z nich coś, co wyglądało na szyby odprowadzające gazy wulkaniczne z głębi Ziemi. Wygląda na to, że Ojos jest jednak wulkanem aktywnym.

Po dotarciu do Refugio Atacama możemy wszyscy wsiąść do samochodów terenowych i zjechać do Laguna Verde. Po drodze dopada nas zadymka śnieżna, wszystkie szczyty są pokryte grubą warstwą chmur. Hernan prowadzi pewnie, ale w wielu miejscach rozumiemy, dlaczego „droga” jest oznaczona na mapie jako „bardzo trudna dla samochodów z napędem na 4 koła”. W Laguna Verde czujemy się lepiej, oddychamy pełniejszą piersią, jest też nieco cieplej. Saturacja krwi tlenem, która w Refugio Tejos wynosiła przeważnie ok. 75-80% (a w niektórych przypadkach nawet poniżej 70%) skoczyła do 91-95%. Żartujemy, że w Copiapo przekroczy 110%… Późnym  popołudniem okoliczne szczyty są oprószone świeżym śniegiem. Tuż przed zachodem słońca zaczyna się nieco przecierać, mamy popis różnokolorowych świateł i cieni na zakończenie dnia i całej wyprawy!

Środa, 28 marca, Ojos del Salado (6.893 m) – szczyt zdobyty!

Ostatni dzień ekspedycji dla Kasi ma się zakończyć silnym akcentem – zdobyciem szczytu Ojos del Salado! Raz jeszcze dzielimy nasz zespół na dwie grupy – Paco, Kasia i Carlos wybierają się na szczyt, a Patryk, Maciek, Zbyszek i Cocke mają dokonać dokładnych pomiarów dwóch jezior odkrytych dnia wczorajszego. Na szczęście intensywna terapia oka naszego portera przyniosła pozytywne rezultaty i decyduje się wybrać się razem z nami.

Do grupy szczytowej dołącza „Herminator” Hernan oraz niemiecki turysta, który zwiedza Chile rowerem. Reżim zdobywania najwyższych szczytów jest niemiłosierny – trzeba wstać tuż po 2-giej rano, wyjść ok. 4-tej rano, by największe chłody przed wschodem słońca przywitać rozgrzanym marszem i zdobyć szczyt przed południem, kiedy pogoda znacznie się pogarsza.

Grupa „jeziorna” w przeciwieństwie do „szczytowej” może się wyspać i ruszyć w podróż eksploracyjną, gdy słońce już przygrzewa. Pierwsze jezioro roboczo od imienia odkrywcy nazywamy jeziorem Patryka”. Dokładne pomiary laserowym dalmierzem wykazują długość i szerokość rzędu 22m x 19m, mniej więcej połowę rozmiarów jeziora Licancabur. Wysokość nad poziomem morza mierzona GPS wskazuje na 5.877 metrów, zaledwie 23 metry poniżej Licancabur. Patryk przebrał się w suchy skafander i zaczął spacerować po powierzchni jeziora, udając lodołamacz. Zebraliśmy próbki wody dla geomorfologów z UW, zmierzyliśmy grubość lodu (6-7 cm) i udaliśmy się do „jeziorka Maćka” – ponownie używamy tu roboczej nazwy od imienia odkrywcy. Jak nurkowie wiedzą, zakładanie i zdejmowanie suchego skafandra, nie jest czynnością łatwą, szybką czy przyjemną. Jak każdy sobie potrafi wyobrazić – ta sama czynność na wysokości niemal 6.000 metrów, przy ciśnieniu atmosferycznym o 50% niższym jest znacznie bardziej kłopotliwa. Patryk zdecydował się więc przejść pomiędzy jeziorkami w suchym skafandrze – zapewne jedyny taki trekking na takiej wysokości! „Jezioro Maćka” miało rozmiary 41m x 21m, było położone na wys. 5.865 metrów i podobnie jak „jezioro Patryka” jest zbyt płytkie by w nim zanurkować. Grubość lodu była niemal taka sama – 6-7 cm, ponownie zebraliśmy próbki wody do analiz fizykochemicznych.

Od powrotu do Refugio Tejos, grupa „jeziorna” wypatrywała „szczytowej” na najwyższej grani góry. Wreszcie pojawiły się sylwetki – wszystkie pięć. Niesamowite było podziwiać przesuwające się po skałach, lodzie i śniegu postaci, które były oddalone o kilka kilometrów w poziomie i 1000 metrów w pionie. Grupa „szczytowa” wróciła ok. 16-tej z sukcesem – udało się zdobyć szczyt Ojos del Salado – najwyższego wulkanu na świecie! Dodatkowo Kasia z Paco zrobili trawers krateru i zrobili kilka zdjęć na stronę argentyńską. Wprawdzie „naszego” jeziora na 6.350 m n.pm. nie udało się dostrzec (zasłaniało je zbocze Ojos), ale utrwaliliśmy na matrycy kilka innych – położonych niżej. Zdaje się, że strona argentyńska może być równie obfita w niespodzianki eksploracyjne jak chilijska. Kasia oceniła trasę na trudną, być może nawet trudniejszą niż nasze próby trawersu wschodniego. Wszyscy wspinacze byli niesamowicie szczęśliwi, choć zmęczeni i zziębnięci. Nasze obawy dotyczące pogarszającej się pogody potwierdzają się każdego dnia. Dziś chmury zebrały się wyjątkowo wcześnie i po południu mieliśmy ołów nad głowami. Tuż przed zmrokiem zaczął padać śnieg – po raz pierwszy podczas naszej ekspedycji. W innych wysokich górach to żadna nowość, ale tu, w jednym z najsuchszych rejonów świata nie zdarza się to często.

 

Wtorek, 27 marca, Ojos del Salado – kolejne odkrycia

Rozpoczęliśmy przygotowania do zanurkowania w 10-tym najwyższym jeziorze na świecie, które odkryliśmy raptem przedwczoraj. Ustaliliśmy trasę przemarszu z naszego obozu i „obciążyliśmy” tragarzy obowiązkiem przeniesienia butli i balastu. Po drodze Maciek z Patrykiem spędzili dłuższą chwilę podziwiając rozległe pole penitentów (niezwykłych lodowych iglic, które występują głównie w Andach). Od jeziora wracaliśmy do obozu okrężną drogą, raz jeszcze przechodząc przez miejsce, gdzie znaleźliśmy japoński namiot. Niestety nie znaleźliśmy żadnych dodatkowych szczegółów. Idąc w kierunku naszego obozu Tejos odkryliśmy dwa nowe jeziorka pokryte lodem! Są one niewielkie i nie dajemy im dużych szans, by miały dostateczną głębokość do zanurkowania, ale to, co nas podekscytowało to fakt, że były usytuowane na wysokości ponad 5.850 metrów, zaledwie kilkadziesiąt metrów poniżej Licancabura, najwyżej położonego jeziora w którym udało się zanurkować. W obliczu faktu, że wczoraj grupa eksploratorów dojrzała kilka jezior poniżej skalno-lawowej grani, natchnęło to nas nadzieją, że być może uda się odkryć jeziora nadające się do nurkowania powyżej poziomu 5.900 metrów po chilijskiej stronie Ojos del Salado.

Poniedziałek, 26 marca Ojos del Salado (6.240 m)

Dziś dokonała się zmiana warty – Maciek z Patrykiem zajęli się drobnymi zadaniami obozowymi, a Kasia, Zbyszek, Paco i Cocke (jeden z naszych porterów) wyruszyli w ostateczne ustalenie trasy trawersu do jeziora na wys. 6.350 m n.p.m. Pierwsza połowa trasy przebiegła po ścieżkach wyznaczonych dnia wczorajszego przez Maćka i Paco, ale im się wyżej grupa wspinała, tym trudniej było o ustalenie optymalnej trasy. Grupa podzieliła się na dwie pary i próbowała znaleźć przejście przez skalno-lawową grań, która oddzielała nas od plateau na wys. ~6350 m n.p.m., prowadzącego do „naszego jeziora”. Pomimo kilku prób ustalenia trawersu grani, nie udało się znaleźć trasy, która byłaby bezpieczna dla wspinacza lub tragarza pod znacznym obciążeniem wagi sprzętu wysokogórskiego bądź nurkowego. Grupa dotarła do wys. 6.240 m n.p.m., zaledwie 100 m od poziomu „naszego jeziora”, ale wciąż nie mieliśmy zadowalającej trasy trawersu.

Nadszedł dzień decyzji co do przyszłości ekspedycji. Niestety, wydarzenia ostatnich 24 godzin były dla nas niekorzystne. Oprócz złej prognozy pogody, która zaczęła się realizować, Cocke miał fatalnego pecha – pomimo szczelnego „zakutania” twarzy i przylegających gogli wysokogórskich, do jego oka dostała się drobina pyłu skalnego. Patryk przez kilkadziesiąt minut odprawiał medyczne egzorcyzmy próbując tę drobinę odnaleźć, wypłukać, wreszcie uśmierzyć ból i zabezpieczyć maścią z antybiotykiem przed potencjalnymi następstwami. Mając przed sobą perspektywę utratę dwóch członków ekspedycji (ktoś musiałby sprowadzić Cockę do Refugio Atacama i dalej do szpitala w Copiapo), pogarszającą się pogodę i nie ustaloną do końca trasę trawersu, postanowiliśmy skupić się na nowo odkrytym jeziorze i zrezygnować z próby pobicia rekordu Guinnessa. Jeziorko wciąż pozostaje nieodkryte…

Jezioro pod szczytem Ojos del Salado

Ojos del Salado

Na mapach świata zostało już niewiele białych plam. Jedną z nich jest niewielki  zbiornik wodny, położony na południowych zboczach Ojos del Salado – najwyższego wulkanu świata (6 890 m n.p.m.). Zbiornik wodny nie jest uwzględniony na oficjalnych mapach, zaś o jego istnieniu świadczą jedynie nieliczne zdjęcia. Uważa się, że jest to najwyżej położone jezioro świata (6 390 m n.p.m.) i że  najprawdopodobniej jest słone, lecz niewiele więcej o nim wiadomo. Najwyższy czas, abyśmy poznali je lepiej, a przede  wszystkim dowiedzieli się:  jakie są jego rozmiary i głębokość,  jakie jest pH oraz zbadali skład chemiczny i stopień zasolenia itp., czy jest pokryte lodem, a jeśli tak, to jaka jest jej grubość

Ojos del Salado

Jest najwyższym wulkanem na świecie (6 893 m n.p.m.), przy okazji będąc najwyższym szczytem Chile i drugim pod względem wysokości szczytem poza Azją. Nazwę wulkanu można tłumaczyć dwojako – „słone oczy” lub „źródła słonej rzeki”.

Okolicę charakteryzują duże dobowe wahania temperatur (często przekraczające 20 stopni), wyjątkowo suchy klimat i bardzo silne wiatry. Wszystko to sprawia, że panują tu niezwykle surowe warunki. Co prawda nie jest to góra bardzo trudna technicznie, ale surowy klimat Atakamy oraz bardzo duża wysokość sprawiają, że do jej zdobycia niezbędna jest porządna aklimatyzacja i dobra kondycja.

Ciekawostką jest, że w czasach gdy nasi pionierzy zdobywali szczyt Ojos del Salado był on uważany za najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Według pomiarów dokonanych w 1955 r. Ojos del Salado miał mieć 6.988 m. Dwadzieścia lat później ogłoszono w Chile, że szczyt znajduje się na wysokości 7.010 m. Jednak pozostałe kraje nie uznały tych pomiarów. W 1989 r. dokonano kolejnych pomiarów i oznaczono wysokość na 6.900 m. Amerykańskie pomiary w systemie SRTM (Shuttle Radar Topography Mission) potwierdziły te dane – Ojos del Salado ma prawie 6.900 m. Nie jest jednak wykluczone, że za kilka lat to się znów zmieni – Aconcagua jest tylko kilkadziesiąt metrów wyższa.

Tym samym podczas wyprawy będziemy mogli ponownie dokonać pomiarów GPS na szczycie i ustalić własną wersję wysokości.  Ojos del Salado na pewno jest najwyższym wulkanem świata!