Dziś rozpoczynamy powrót. Carlos, Cocke i Zbyszek przeszli się do Laguna Polacco, by przenieść do Refugio Tejos resztę sprzętu nurkowego, a Patryk z Maćkiem rozpoczęli zwijanie obozu. Ojos żegna nas prawdziwie zimową aurą – gęstymi chmurami i coraz bielszymi stokami. W połowie drogi do Refugio Atacama Maciek zatrzymuje się, by pobrać próbki gruntu z form eolicznych, które na zdjęciach z okolic szczytu dostrzegli geomorfolodzy z Warszawy. Dostrzegł też kilka rozpadlin, a w niektórych z nich coś, co wyglądało na szyby odprowadzające gazy wulkaniczne z głębi Ziemi. Wygląda na to, że Ojos jest jednak wulkanem aktywnym.
Po dotarciu do Refugio Atacama możemy wszyscy wsiąść do samochodów terenowych i zjechać do Laguna Verde. Po drodze dopada nas zadymka śnieżna, wszystkie szczyty są pokryte grubą warstwą chmur. Hernan prowadzi pewnie, ale w wielu miejscach rozumiemy, dlaczego „droga” jest oznaczona na mapie jako „bardzo trudna dla samochodów z napędem na 4 koła”. W Laguna Verde czujemy się lepiej, oddychamy pełniejszą piersią, jest też nieco cieplej. Saturacja krwi tlenem, która w Refugio Tejos wynosiła przeważnie ok. 75-80% (a w niektórych przypadkach nawet poniżej 70%) skoczyła do 91-95%. Żartujemy, że w Copiapo przekroczy 110%… Późnym popołudniem okoliczne szczyty są oprószone świeżym śniegiem. Tuż przed zachodem słońca zaczyna się nieco przecierać, mamy popis różnokolorowych świateł i cieni na zakończenie dnia i całej wyprawy!