Dziś dokonała się zmiana warty – Maciek z Patrykiem zajęli się drobnymi zadaniami obozowymi, a Kasia, Zbyszek, Paco i Cocke (jeden z naszych porterów) wyruszyli w ostateczne ustalenie trasy trawersu do jeziora na wys. 6.350 m n.p.m. Pierwsza połowa trasy przebiegła po ścieżkach wyznaczonych dnia wczorajszego przez Maćka i Paco, ale im się wyżej grupa wspinała, tym trudniej było o ustalenie optymalnej trasy. Grupa podzieliła się na dwie pary i próbowała znaleźć przejście przez skalno-lawową grań, która oddzielała nas od plateau na wys. ~6350 m n.p.m., prowadzącego do „naszego jeziora”. Pomimo kilku prób ustalenia trawersu grani, nie udało się znaleźć trasy, która byłaby bezpieczna dla wspinacza lub tragarza pod znacznym obciążeniem wagi sprzętu wysokogórskiego bądź nurkowego. Grupa dotarła do wys. 6.240 m n.p.m., zaledwie 100 m od poziomu „naszego jeziora”, ale wciąż nie mieliśmy zadowalającej trasy trawersu.
Nadszedł dzień decyzji co do przyszłości ekspedycji. Niestety, wydarzenia ostatnich 24 godzin były dla nas niekorzystne. Oprócz złej prognozy pogody, która zaczęła się realizować, Cocke miał fatalnego pecha – pomimo szczelnego „zakutania” twarzy i przylegających gogli wysokogórskich, do jego oka dostała się drobina pyłu skalnego. Patryk przez kilkadziesiąt minut odprawiał medyczne egzorcyzmy próbując tę drobinę odnaleźć, wypłukać, wreszcie uśmierzyć ból i zabezpieczyć maścią z antybiotykiem przed potencjalnymi następstwami. Mając przed sobą perspektywę utratę dwóch członków ekspedycji (ktoś musiałby sprowadzić Cockę do Refugio Atacama i dalej do szpitala w Copiapo), pogarszającą się pogodę i nie ustaloną do końca trasę trawersu, postanowiliśmy skupić się na nowo odkrytym jeziorze i zrezygnować z próby pobicia rekordu Guinnessa. Jeziorko wciąż pozostaje nieodkryte…