Dziś dzień obłożony nieco mniejszym wysiłkiem. Posegregowaliśmy sprzęt, poważyliśmy i podzieliliśmy pomiędzy nas i tragarzy. Od jutra porterzy będą nosić kilogramy do Tejos, a my, jeśli zdrowie pozwoli, zaczniemy rekonesans wschodniego trawersu góry. Nie ma tam wyznaczonych żadnych ścieżek. By dotrzeć do jeziora musimy ominąć jedno pole zastygłej lawy, przeciąć drugie, a potem przez wiele godzin poruszać się przez pola śniegu, lodu oraz osypiska skał. Jeśli rekonesans wykaże, że jezioro nadaje się do nurkowania, każdy tę trasę będzie musiał przebyć wielokrotnie, przenosząc sprzęt wysokogórski i nurkowy. Późnym popołudniem Kasia, nasi tragarze i przewodnik udali się na krótką przechadzkę w górę. Ponownie dotarli na ponad 5700 m, zdobywając ok. 500 metrów wysokości. Każde sto metrów – choćby na godzinę lub dwie – pomaga aklimatyzacji.