Sobota, 31 marca, Laguna Verde

Niestety nadszedł nasz ostatni dzień w górach. Jeśli chcemy zdążyć na nasz samolot, wieczorem powinniśmy być Copiapó. Maciek, który jeszcze nie nurkował w Laguna Verde, proponuje pożegnalne zanurzenie. Zbyszek i Patryk nie są aż tak bardzo chętni, pamiętają, jak ciężkie były to nurkowania, ale ponieważ mamy trochę czasu Zbyszek w końcu decyduje się, aby towarzyszyć Maćkowi, a Patryk tym razem wspiera ich z brzegu. Nurkowanie znów okazuje się być trudne – w jeziorze panuje bardzo słaba widoczność, nieprzekraczająca metra, przez co nie czujemy się komfortowo. Nie pomaga też świadomość wysokiego zasolenia zbiornika – przedostanie się wody do maski w każdej chwili może skutkować bardzo nieprzyjemnym podrażnieniem oczu i nosa. Ale po kilku minutach, które nie przyniosły spodziewanych problemów, szybko przyzwyczajamy się do nowego środowiska i czujemy nieco swobodniej. Płyniemy tuż nad dnem – wygląda ono jak skalne płyty, zachodzące na siebie niczym łuski i łagodnie opadające w głąb jeziora. Nie widać tu kamieni, ani żadnych śladów życia. Odpływamy jeszcze kilkadziesiąt metrów od brzegu, ale otoczenie się nie zmienia. Już podczas poprzednich nurkowań w Laguna Verde zauważyliśmy, że woda przy brzegu była mocno zmącona. Wyraźnie było widać jak warstwy – słona i słodka – mieszają się ze sobą. Jak się domyślaliśmy związane to jest z licznymi źródłami termalnymi, które wpływają do jeziora w okolicy naszego obozowiska. Woda przedostaje się też szczelinami pomiędzy płytami w dnie zbiornika, co dodatkowo pogarsza widoczność. Ale im bardziej oddalamy się od brzegu, tym zasolenie staje się większe, rośnie też gęstosć wody, a co a tym idzie nasze dotychczas dobrze dobrane wyważenie zaczyna być niewystarczające. Nurkujący mają więc spore problemy w utrzymaniu pływalności, ale na szczęście wynurzenie odbywa się bez większych problemów. Zadowoleni, choć nieco zmęczeni, nurkowie zaczynają wracać. Przy zdejmowaniu i noszeniu sprzętu oraz wychodzeniu na suchy ląd pomaga Patryk, który przez cały czas asekuruje nurkowanie z brzegu. Podsumowując, musimy przyznać, że Laguna Verde jest wyjątkowo trudnym jeziorem do nurkowania – znacznie trudniejszym, niż to odkryte przez nas na 5710 m n.p.m. Co prawda nurkowanie w nim nie należy do miłych, spokojnych i przyjemnych, ale z dumą można je wpisać do kolekcji tych, w których zbiera się doświadczenie i które będzie się pamiętać do końca życia.

———–

Podróż powrotna do Copiapo trwa 4 godziny i upływa nam na podziwianiu, po raz ostatni niestety, malowniczych andyjskich krajobrazów. Cocke umila nam drogę swą kolekcją muzyki, podczas gdy Carlos mknie szutrowymi serpentynami, jednocześnie żywo gestykulując! I to oburącz! Ech, ci Latynosi 😉

Mimo szaleńczej jazdy „bez trzymanki”, szczęśliwie docieramy do naszego ulubionego hoteliku La Casona (hiszp. dom). Wnętrza o kolonialnym wystroju urzekły nas od pierwszego spotkania, a pozytywne wrażenie całości podkreśla prawdziwie domowa atmosfera. Nieco zmęczeni i mocno zakurzeni postanawiamy najpierw chwilkę odetchnąć. Zasiadamy więc na patio, w wygodnych ogrodowych fotelach i zamawiamy piwo. Po trzech tygodniach picia wody jest to dla nas przepyszna odmiana i kapitalny relaks. Po błogim odpoczynku nadszedł czas na dłuuugą kąpiel i nareszcie założenie czystych ubrań. Trudno opisać wrażenia, które temu towarzyszyły, ale śmiało można uznać, że czujemy się jak nowo narodzeni!

Zaraz potem zamawiamy kolację. Hm, ciekawe czy jest to efekt odmiany po ekspedycyjnym wikcie, czy może po prostu jesteśmy tradycyjni i domowa kuchnia tak na nas działa? Z całą pewnością wyjątkowe doznania smakowe  dodatkowo wzmacnia też butelka wina (no dobrze, dwie butelki), co jednak nie zmienia faktu, że jedzenie było
przepyszne! Dzięki udanej kolacji ostatni dzień, jak i całą wyprawę kończymy w dobrych humorach. Czy można chcieć czegoś więcej? A jednak! W pewnej chwili Maksymiliano bierze Maćka na stronę i wręcza mu wizytówkę niemieckiego profesora-kartografa z Uniwersytetu w Dreźnie,  odpowiedzialnego za przygotowanie dotychczasowej mapy okolic Ojos del Salado. Okazuje się, że właśnie szykuje nową edycję mapy i zwraca się do nas z propozycją współpracy. Wygląda na to, że jednak będziemy mieli satysfakcję poprawienia najlepszej mapy świata, bo autorzy sami nas znaleźli i się do nas w tej sprawiezwrócili…

Dodaj komentarz